Cyberzbieractwo – zbieractwo XXI wieku

W epoce pandemii COVID-19, wiele osób chcąc nie chcąc przeniosło się z pracą do domowego biura. Wszelkie porady odnośnie odgruzowania fizycznej przestrzeni są więc w cenie. Sęk w tym, że mogą one nie wystarczyć. Przyszło „nowe”. Żyjemy coraz bardziej „cyber” i „online”, a zbierackie atawizmy przenieśliśmy z domowych pieleszy do dysków twardych naszych komputerów oraz w tzw. chmurę.

PRZYPADEK PEWNEGO „CYBERZBIERACZA”

British Medical Journal Case Reports opublikowano opis przypadku, ilustrujący wyżej wzmiankowany trend. Pewien mężczyzna oddawał się zbieractwu plików ze zdjęciami. Po kupnie aparatu cyfrowego zaczął „cykać na potęgę”. Fotografował głównie krajobrazy. Robił ok. tysiąca zdjęć dziennie. Czuł się z nimi tak bardzo związany emocjonalnie, że nie potrafił ich kasować. Magazynował je na czterech zewnętrznych dyskach twardych. Na czterech kolejnych wykonywał ich kopie zapasowe. Był przekonany, że te pliki „mogą mu się kiedyś przydać”. Organizowanie przepastnych cyberzasobów pochłaniało mu średnio 3-5 godzin dziennie. Cierpiały na tym sen, relaks i aktywność towarzyska.

OD ZBIERACTWA “ANALOGOWEGO” DO CYFROWEGO

Przechowywanie danych na dyskach twardych bądź w chmurze nie jest tak kosztowne jak składowanie fizycznych przedmiotów. Zbieractwo tego rodzaju może jednak rodzić koszty psychiczne oraz powodować inne zagrożenia np. zagubienie istotnych danych w morzu danych nieistotnych lub naruszenia prawa autorskiego.

Już od lat 80. XX wieku problem „cyfrowego zbieractwa” interesował uczonych, zajmujących się biznesem, informatyką oraz ekonomią. Ich badaniom przyświecała intencja zrozumienia zachowań konsumentów, odkrycia sposobów oszczędzania zasobów firmowych oraz zwiększania efektywności. Badacze w dziedzinie psychologii zainteresowali się rzeczonym fenomenem dopiero przed paroma laty. Niedawno zaproponowali i przetestowali wstępny model „cyfrowego zbieractwa” jako zaburzenia analogicznego do tradycyjnego zbieractwa. Obejmuje ono: gromadzenie materiałów cyfrowych i trudność w pozbywaniu się ich.

ZBIERACTWO A ZBIERACTWO CYFROWE

Okazuje się, że te same problemy z uwagą, pamięcią roboczą i sumiennością, charakterystyczne dla „analogowych zbieraczy” występują również u osób, dotkniętych cyfrową odmianą zaburzenia. Z niewielkiej liczby przeprowadzonych w tym zakresie badań wynika, że motywacje leżące u działań zbieraczy cyfrowych i analogowych są bliźniacze. W obu przypadkach gromadzenie daje poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Zarówno „cyfrowi”, jak i analogowi zbieracze uznają swoje „skarby” za przedłużenie własnego jestestwa, a pozbywanie się ich traktują jako utratę części swojej tożsamości.

Ankietowani zbieracze „tradycyjni” deklarowali wysokie związanie emocjonalne ze swoimi przedmiotami. Twierdzili, że dotykanie przez kogoś bez pozwolenia ich rzeczy prowadziło do dyskomfortu i poczucia utraty kontroli. Podobnież zbieracze „cyfrowi” deklarowali duże przywiązanie emocjonalne do swoich wirtualnych zbiorów. Przedstawiciele obu wyżej wzmiankowanych grup sytuowali się na wymiarze emocjonalnego przywiązania wyżej niż osoby, u których nie zdiagnozowano żadnej postaci zbieractwa.

Osoby, dotknięte cyfrowym zbieractwem w porównaniu do „analogowych zbieraczy” deklarowały wyższe natężenie praktycznych powodów do zachowywania swoich zbiorów, takich jak lęk przed utratą ważnych informacji oraz brak czasu na sortowanie zasobów i usuwanie zbędnych plików. Wśród skutków ubocznych takiego zachowania należy wymienić zalew wszelkiej maści plików oraz dużą trudność w odszukiwaniu ważnych dokumentów, gdy zachodzi taka potrzeba.

Uczeni nie potrafią na razie podać jasnej odpowiedzi odnośnie tego, czy zbieractwo tradycyjne powszechnie występuje również u „zbieraczy cyfrowych”. Z raportu z badań jakościowych, które George Sweeten z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Newcastle upon Tyne przed dwoma laty opublikował wraz ze współpracownikami na łamach czasopisma Computers in Human Behavior wynika, że część badanych, posiadających tendencje do „zbieractwa cyfrowego” deklarowało również problem z gromadzeniem rupieci w swoich domach.

PINTEREST – ZIEMIA OBIECANA CYBERZBIERACZY.

Alexandria M. Luxon z Towson University w stanie Meryland wraz ze współpracownikami opublikowała przed rokiem interesujący raport z badań, dotyczących cyberzbieractwa na łamach Journal of Obsessive-Compulsive and Related Disorders. To po dziś dzień jedyne badanie ilościowe, które wskazuje na związek pomiędzy „cyfrowym” i „analogowym” zbieractwem. Badacze na warsztat wzięli darmowy serwis społecznościowy Pinterest, gdzie każdy użytkownik może przypiąć do 200 tyś zdjęć, filmów wideo, artykułów albo adresów stron internetowych na nawet 500 wirtualnych „tablicach korkowych”, z których każda może być uczyniona publiczną (każdy może ją zobaczyć) lub prywatną (tylko do wglądu użytkownika).

Próba 101 badanych użytkowników Pinteresta została poproszona przez pomocnika eksperymentatora o zalogowanie się do swoich kont. Ów zliczał ilość ich „wirtualnych tablic korkowych” (kolekcji) oraz „pinezek” (pojedynczych zbiorów), a badani wypełniali kwestionariusz DEQ (ang. Descrete Emotions Questionnaire), aby określić emocje, które towarzyszą ich Pinterestowym zbiorom. Następnie byli losowo przypisywani do jednego z dwóch warunków eksperymentalnych. Informowano ich, że zostanie skasowana albo jedna z ich pinezek albo jedna z tablic (wadą badania był brak grupy kontrolnej, w której groźba kasowania zbiorów nie pojawiłaby się wcale). Podczas, gdy osoba przeprowadzająca badanie korzystała z generatora liczb losowych, aby wylosować zbiór / zbiory, które zostaną skasowane z Pinteresta badanego, ten ostatni ponownie wypełniał kwestionariusz DEQ, aby uczeni mogli sprawdzić, jakie emocje towarzyszą mu na myśl o tym, że jego wirtualne zbiory zostaną uszczuplone. Wypełniał również kwestionariusz przywiązania do obiektów OAQ (Object Attachment Questionnaire) zmodyfikowany w taki sposób, aby uwzględniać specyfikę cyfrowych zbiorów. Miało to na celu określenie poziomu przywiązania badanego do swoich pinezek lub tablic, które miał utracić. Wreszcie osoba badana mogła odetchnąć z ulgą – otrzymywała informację, że w rzeczywistości nic nie zostanie z jej Pinteresta skasowane. Wypełniała też inne kwestionariusze diagnostyczne, m.in. SI-R (ang. Saving Inventory – Revised, popularny 23-itemowy kwestionariusz samoopisowy, w którym wyróżnia się 3 skale: zagracenia, trudności z wyrzucaniem i nadmiernego nabywania przedmiotów).

Statystyczny uczestnik badania miał na Pintereście aż 888 pinezek oraz 13 tablic. Ponad 8 proc. badanych uzyskało w kwestionariuszu SI-R wynik, który kwalifikował ich do grupy osób cierpiących na zbieractwo. W badaniu ujawnił się istotny dodatni związek między liczbą zbiorów na Pintereście, a przywiązaniem do cyberzbiorów.  Wyższy poziom zbieractwa w „realu” pomagał przewidzieć wzrost niepokoju, lęku i złości oraz spadek w zakresie relaksacji i szczęścia wśród badanych, którzy byli przekonani, że zostaną pozbawieni części swoich wirtualnych zbiorów na Pintereście. Wyniki te były zgodne z ustaleniami innych badaczy, którzy wykazali, że cyberzbieractwo wiąże się ze stresem.

LEPIEJ ZAPOBIEGAĆ NIŻ LECZYĆ

Na podstawie wyżej opisanego badania Luxon oraz garstki innych prac, dotyczących cyberzbieractwa, można postawić tezę, że cyberzbieractwo pod wieloma względami przypomina „tradycyjne zbieractwo”, na które cierpiał dr Sheldon Cooper z serialu „Teoria Wielkiego Podrywu”. Podobnież może być ono źródłem stresu i dyskomfortu dla dotkniętych nim osób. Również upośledza ich funkcjonowanie i produktywność w pracy (np. poprzez niemożność odnalezienia ważnych plików w gąszczu cyberśmieci, spędzanie wielu bolesnych godzin na próbach sortowania, kategoryzowania bądź kasowania swoich „wirtualnych skarbów” (na samą myśl, o którym cyberzbieracze zamierają).

Chociaż cyberzbieractwo może wydawać się niewinnym syndromem, może stanowić źródło cierpień psychicznych oraz utraconej produktywności dla jednostek, a także niesie ze sobą szereg ryzyk dla firm oraz instytucji.

Cyberzbieractwo to na razie biała karta w badaniach psychologicznych. Miejmy nadzieje, że naukowcy mocniej pochylą się nad tym syndromem i pomogą nam lepiej poznać jego mechanizmy oraz zaproponować sposoby profilaktyki i terapii.

Tymczasem może warto zastosować się do znanej mądrości – „lepiej zapobiegać niż leczyć” i np. przestawić swoje przeglądarki internetowe tak, żeby za każdym pytały, gdzie zapisać plik, zamiast zamieniać folder „pobrane” w śmietnik, w którym porozrzucane są bez ładu i składu różnorakie zbiory. Poświęcenie chwili na opracowanie logicznego układu folderów na swoim komputerze możne ocalić w przyszłości sporo czasu i nerwów.

Jeżeli jednak jest już za późno i Twoje twarde dyski przypominają garaż wstydu Sheldona Coopera, to zrobienie na nich porządków… mogłoby z powodzeniem stanowić jedno z wyzwań dla współczesnego Heraklesa ukaranego przez wyrocznię delficką XXI wieku.

Masz sprawdzone pomysły na trzymanie swoich cyfrowych zbiorów w ryzach lub porządkowanie wirtualnej stajni Augiasza? Podziel się nimi proszę w komentarzu.

Powyższy wpis ukazał się również na stronie Instytutu Psychologii Biznesu

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *